PORZĄDEK MSZY ŚWIĘTYCH

Wybór papieża



Ks. Franciszek Ricossa

Regularnie bp Marek Pivarunas CMRI (biskup konsekrowany przez bpa
Carmonę) wysyła swym wiernym list zatytułowany Pro grege[i]. List z 19
marca 2002 r. szczególnie przykuł moją uwagę. Amerykański (z USA) biskup
– który trzyma się tezy wakatu Stolicy Apostolskiej – odpowiada w nim
(na s. 5) na dwa zarzuty przełożonego lokalnego dystryktu Bractwa Św.
Piusa X, ks. Piotra Scotta.

„Absurdem jest jednak twierdzić, jak to robią sedewakantyści, że od
ponad czterdziestu lat nie ma Papieża, bowiem to niszczy widzialność
Kościoła, a nawet samą możliwość kanonicznego wyboru przyszłego
Papieża”.

Zarzuty nie są nowe[ii]; ciekawsza jest odpowiedź bpa Pivarunasa.

Co do pierwszej trudności (fakt, że wakat apostolski się przedłuża), bp
Pivarunas odpowiada przytaczając historyczny przykład Wielkiej Schizmy
Zachodniej. O. Edmund James O’Reilly SI[iii], w swej książce The
Relations of the Church to Society [Stosunki Kościoła ze społecznością
państwową], wydanej w 1882 r., napisał w temacie:

„Możemy już zaprzestać prowadzenia badań nad tym, co zostało wówczas
powiedziane o stanowisku trzech pretendentów i ich praw co papiestwa.
Przede wszystkim, przez cały okres od śmierci Grzegorza XI w 1378 roku,
był Papież – oczywiście, z wyjątkiem interwałów czasu między zgonami i
elekcjami odbywanymi dla zapełnienia wakatów przez te zgony
spowodowanych. Powtarzam – w każdym wybranym momencie był Papież,
prawdziwie obdarzony godnością Wikariusza Chrystusa i Głowy Kościoła,
bez względu na to jakie opinie odnośnie jego autentyczności mogły
istnieć wśród wielu; i to nie z tej przyczyny, jakoby interregnum
trwające przez cały ten okres miało być niemożliwe lub niezgodne z
obietnicami Chrystusa, ponieważ w żaden sposób nie jest to oczywiste,
lecz dlatego, że niezbitym faktem było to, iż takiego bezkrólewia nie
było” (Pivarunas, s. 5) (tłumaczenie tekstu „Odpowiedzi na zarzuty”
można przeczytać na stronie Ultramontes. Pierwsze zdanie cytatu o.
O’Reilly’ego, którego tam brak, przetłumaczone z artykułu ks. Ricossy –
przyp. tłum.).

Jest to tak oczywiste, że nie ma potrzeby tego podkreślać.

Trudniej jest jednak odpowiedzieć na drugą trudność. Zobaczmy, co na ten
temat pisze bp Pivarunas.

„Co do drugiej ‘trudności’ przedstawionej przez Bractwo Św. Piusa X
przeciwko stanowisku sedewakantystycznemu, czyli niemożliwości wyboru
przyszłego Papieża, jeśli Stolica Apostolska jest pusta od Soboru
Watykańskiego II, oto co można na ten temat przeczytać w książce Kościół
Słowa Wcielonego abpa Karola Journet: ‘Podczas wakatu Stolicy
Apostolskiej, ani Kościół, ani Sobór nie mogą postępować wbrew
rozporządzeniom ustanowionym dla określenia ważnego sposobu elekcji
(Kard. Kajetan OP, De comparatione…, roz. XIII, nr 202). Jednakże, w
przypadku pozwolenia, na przykład jeśli Papież nic nie przewidział co by
się temu sprzeciwiało, lub w przypadku wieloznaczności, na przykład gdy
nie wiadomo, którzy kardynałowie są prawdziwymi, lub kto jest prawdziwym
Papieżem, jak to było w czasach wielkiej schizmy, władza nadania
papiestwa takiej czy innej osobie przechodzi na Kościół powszechny, na
Kościół Boży (ibid., nr 204)”[iv].

Bp Pivarunas uważa, że tym cytatem udziela satysfakcjonującej odpowiedzi
ks. Scottowi: w sytuacji braku kardynałów – i tylko w tym przypadku[v] –
Papież może być wybrany, przez dewolucję (dévolution)[vi], przez
Kościół.

Ale w rzeczywistości zmienia się tylko przedmiot trudności: co w tym
kontekście rozumie się przez ‘Kościół powszechny’?

W swym liście bp Pivarunas bliżej tego nie określa. Nie czyni tego też
Journet w cytowanym ustępie. Ale ponieważ za swoje przyjmuje stanowisko
kardynała Kajetana[vii], przytaczając jego dzieło De comparatione
auctoritatis Papae et Concilii cum apologia eiusdem tractatus[viii], z
łatwością możemy ustalić znaczenie tego wyrażenia sięgając do samego
Kajetana.

Przez termin ‘Kościół powszechny’ kardynał Kajetan rozumie Sobór
powszechny


Jezus Chrystus jest niewidzialną Głową swego Kościoła (fragment obrazu
Masaccio z Kaplicy Brancaccich, kościół Santa Maria del Carmine we
Florencji)

Widzieliśmy, że w nadzwyczajnych przypadkach Papież może, z braku
kardynałów, być wybrany przez ‘Kościół powszechny’; ale co rozumie przez
ten termin kardynał Kajetan?

Wystarczy przewertować De comparatione aby znaleźć odpowiedź – nie
pozostawiającą cienia wątpliwości – na nasze pytanie. Już sam tytuł nam
ją sugeruje: De comparatione auctoritatis Papae et Concilii, seu
Ecclesiae universalis (nr 5) (O porównaniu autorytetu Papieża i Soboru,
czyli Kościoła powszechnego): Kościół powszechny i Sobór stanowią jedno.
Ale dopiero w rozdziale V (nr 56) Kajetan przechodzi do wyraźnego
zdefiniowania terminów:

„Po zbadaniu porównania między władzą Papieża a władzą apostołów z racji
ich apostolatu, musimy teraz porównać władzę Papieża z władzą Kościoła
powszechnego, innymi słowy, z władzą Soboru powszechnego, najpierw z
punktu widzenia ogólnego, następnie, jak zapowiedzieliśmy, w niektórych
przypadkach i wydarzeniach (pojedynczych). A jako że przeciwieństwa,
zestawione wobec siebie, stają się wyraźniejsze, podniosę przede
wszystkim zasadnicze racje, w których znajduje się wartość (argumentów),
którymi dowodzi się [przez przeciwników], że Papież podporządkowany jest
sądowi Kościoła, czyli Soborowi powszechnemu. Aby zaś [nie musieć już
stawiać] Kościoła i Soboru razem [precyzuję, że] brane są jako synonimy,
bowiem jedyną różnicą między nimi jest to, że jeden reprezentuje, a
drugi jest reprezentowany”[ix]. Sam ogólny kontekst dzieła jasno
wskazuje zresztą, że przez „Kościół powszechny” Kajetan rozumie Sobór
powszechny. De comparatione odpowiada bowiem na zarzuty koncyliarystów,
według których Papież stoi poniżej Kościoła, czyli Soboru[ix]. Ale to
nie wszystko. Właśnie wtedy, gdy mówi o wyborze Papieża Kajetan
zamiennie używa terminów „Kościół” i „Sobór”: „in Ecclesia autem seu
Concilio” (nr 202). A gdy chodzi o przedstawienie konkretnego przypadku
nadzwyczajnego wyboru Papieża, Kajetan nie tyle mówi o „Kościele
powszechnym”, co raczej o Soborze powszechnym: „si Concilium generale
cum pace Romanae ecclesiae eligeret in tali casu Papam, verus Papa esset
ille qui electus sic esset” (nr 745) („jeśli w tym przypadku Sobór
powszechny wybierze Papieża z zachowaniem pokoju [pokojowej akceptacji]
Kościoła rzymskiego, ten, który w ten sposób zostanie obrany będzie
prawdziwym Papieżem”).

Oczywiste jest więc, że dla abpa Journet i kardynała Kajetana to
niedoskonały Sobór powszechny[x], gdy brak kardynałów, ma prawo wyboru
Najwyższego Pasterza.

Biskupi rezydencjalni, jako członkowie Soboru powszechnego z prawa (de
iure), mogliby wybrać Papieża

Ustaliwszy, że to członkowie Soboru powszechnego są nadzwyczajnymi
wyborcami Papieża (gdy brak kardynałów), pozostaje zobaczyć, kto może z
prawa (de iure) uczestniczyć w Soborze powszechnym. Kodeks prawa
kanonicznego – omawiając Sobór ekumeniczny – wymienia członków Soboru z
prawa z głosem wiążącym, w kanonie 223:

§ 1. Na Sobór wezwani są i mają na nim prawo głosu wiążącego:

1° Kardynałowie świętego Kościoła rzymskiego, nawet jeśli nie są
biskupami;

2° Patriarchowie, Prymasi, arcybiskupi i biskupi rezydencjalni, nawet
niekonsekrowani;

3° Opaci i prałaci nullius;

4° Ojciec Prymas, Opaci przełożeni zakonów monastycznych, przełożeni
generalni zgromadzeń kleryckich wyjętych, ale nie innych zakonów, chyba
że dekret konwokacyjny ustali inaczej;

§ 2. Biskupi tytularni wezwani na Sobór również mają głos wiążący, chyba
że wyraźnie zostanie ustalone co innego w konwokacji.

§ 3. Teologowie i kanoniści ewentualnie wezwani na Sobór mają tylko głos
doradczy.

Ten kanon wyraża nie tylko prawo pozytywne, ale również samą naturę
rzeczy. Zwróćmy uwagę, że biskupi tytularni, pozbawieni jurysdykcji,
mogą nie być wezwani na Sobór lub nie mieć prawa głosu. Przeciwnie zaś,
kardynałowie, biskupi rezydencjalni, opaci czy prałaci nullius[xi],
nawet niekonsekrowani na biskupów uczestniczą z prawa w Soborze,
ponieważ mają jurysdykcję na terytorium[xii]. Oznacza to, że samym w
sobie kryterium bycia członkiem Soboru jest przynależność do hierarchii
z racji jurysdykcji, a nie święceń (co do tego rozróżnienia, z prawa
boskiego, zob. kan. 108 §3).

Skoro rzeczy tak się mają, wydaje się nam, że bp Pivarunas (a z nim
wszyscy sedewakantyści simpliciter, ci więc, którzy nie trzymają się
tezy ojca Guérard des Lauriers) nie odpowiedzieli w satysfakcjonujący
sposób na trudność wysuniętą przez Bractwo Św. Piusa X. Faktycznie,
według stanowiska ściśle sedewakantystycznego nie wiadomo, gdzie są
biskupi rezydencjalni – katoliccy, którzy mogliby i chcieliby wybrać
Papieża, jako że wszyscy biskupi rezydencjalni (i inni hierarchowie,
którzy mogliby mieć jurysdykcję) albo zostali nieważnie mianowani przez
antypapieży albo w każdym razie są formalnie heretykami i poza Kościołem
– trzymając się błędów Soboru Watykańskiego II – albo w każdym razie
trwają w komunii z Janem Pawłem II, przywódcą nowego „soborowego
Kościoła”. Kościół hierarchiczny, podsumowując, miałby całkowicie
zniknąć, nie tylko w akcie i formalnie, ale również w możności i
materialnie[xiii].

Biskupi bez jurysdykcji nie mogą wybierać Papieża


Św. Piotr, w osobie swych następców, jest widzialną Głową Kościoła
(fragment obrazu Masaccio z Kaplicy Brancaccich, kościół Santa Maria del
Carmine we Florencji)

Widzieliśmy, że w anormalnych okolicznościach wybór Papieża – według
teologów, którzy traktowali o tej kwestii – przechodzi na niedoskonały
Sobór powszechny, innymi słowy na biskupów i hierarchów, którzy w
Kościele cieszą się jurysdykcją. Papież faktycznie jest Biskupem
Kościoła powszechnego: normalne jest więc, że wyjątkowo to hierarchowie
Kościoła powszechnego, rządzący częścią trzody, jak on [Papież] i pod
nim, są tymi, którzy go wybierają. Widzieliśmy również, że z samej
natury rzeczy i wskutek tego, co powiedziano, wykluczeni z grona
wyborców Papieża per accidens są biskupi tytularni, biskupi konsekrowani
z mandatem rzymskim, ale pozbawieni jurysdykcji w Kościele.

Tym bardziej wykluczeni z grona wyborców – dlatego właśnie, że
wykluczeni są z Soboru powszechnego – są biskupi konsekrowani bez
mandatu rzymskiego w wyjątkowych okolicznościach obecnego (formalnego)
wakatu Stolicy Apostolskiej. Biskupi ci są faktycznie konsekrowani
ważnie, a nawet, według nas – przynajmniej w pewnych przypadkach – w
sposób dozwolony (licitement), ale są jednak – w sposób jak najbardziej
bezwzględny – pozbawieni jurysdykcji przez fakt, że biskup otrzymuje
jurysdykcję od Boga tylko za pośrednictwem Papieża, który to pośrednik
wykluczony jest w naszym przypadku[xiv]. Jako pozbawieni jurysdykcji,
nie należą do hierarchii Kościoła według jurysdykcji i z tego powodu nie
są z prawa członkami Soboru oraz nie są uprawnieni by ważnie wybrać
Papieża, nawet w nadzwyczajnych przypadkach.

Ten punkt doktryny, sam w sobie dowiedziony, jest potwierdzony przez
praktyczną niemożliwość wybrania tą drogą Papieża pewnego, a nie
wątpliwego. Kto będzie mógł w sposób pewny ustalić, którzy, spośród
licznych biskupów, którzy zostali i zostaną jeszcze konsekrowani w ten
sposób, mają prawo uczestniczyć w elekcji, a którzy nie? Kto ma prawo
zwołać konklawe, a kto nie? Kto może być uważany za prawowicie
konsekrowanego, a kto nie? Gdy brak kryterium rozróżnienia (mandatu
rzymskiego, stolicy rezydencjalnej) brak istotnych granic co [liczby]
tych sakr i ze strony tego, kto może je autoryzować (Papieża), i w tym,
co się tyczy części terytorium do rządzenia (diecezji). Liczba wyborców
może więc rosnąć w sposób nieokreślony bez żadnej gwarancji co do ich
katolickości, jak się konkretnie już stało (chodzi o konkretne przypadki
dzikich konklawe – przyp. tłum.). Rzeczywiście doprowadzono do różnych
elekcji, po których brakowało dalszych kroków, nawet wśród zwolenników
„konklawizmu”, zawsze gotowych „dokonać tego kroku”, ale tylko w teorii.

Tym bardziej świeccy nie mogą wybierać Papieża

Jeśli biskupi tytularni, pomimo nominacji przez Papieża, nie mogą
wybierać Papieża, jeśli nie mogą tego uczynić również biskupi tylko
konsekrowani, bez mandatu rzymskiego, tym bardziej nie mogą tego uczynić
zwykli kapłani. Co do świeckich, wykluczeni są w sposób jeszcze bardziej
radykalny ze wszelkiej elekcji kościelnej.

Wniosek ten potwierdzony jest przez prawo pozytywne Kościoła, zarówno co
do wszelkiej elekcji kościelnej w ogóle, jak i co wyboru Papieża.

A propos wszelkiej elekcji kościelnej, kanon 166 stwierdza, że „gdyby
świeccy wmieszali się w jakikolwiek sposób w jakąś elekcję kościelną,
utrudniając wolność kanoniczną, wybór byłby próżny co do prawa” („Si
laici contra canonicam libertatem electioni ecclesiasticae quoque modo
sese immiscuerint, electio ipso iure invalida est”).

Co do elekcji papieskiej, to konstytucja Vacante Sede Apostolica z 25
grudnia 1904 r., promulgowana w tym celu przez św. Piusa X, jest
decydująca. Zasada ogólna wyrażona jest przez nr 27: „Prawo wyboru
Najwyższego Pasterza posiadają tylko i wyłącznie (privative)
kardynałowie świętego Kościoła rzymskiego, przy wykluczeniu interwencji
wszelkiej innej godności kościelnej czy władzy świeckiej jakiegokolwiek
stopnia czy porządku”. W numerze 81, św. Pius X ponawia potępienie tak
zwanego prawa Veto czy Ekskluzywy władzy świeckiej, ogłoszonego przez
niego samego w konstytucji Commissum nobis z 20 stycznia 1904 r. i
podsumowuje: „Pragniemy, by zakaz ten został rozciągnięty na wszelką
interwencję, wstawiennictwo czy inny środek, którym władze świeckie
jakiegolwiek porządku czy stopnia, starałyby wmieszać się w elekcje
Papieża”. Święty Papież czyni aluzję do tego, co stało się podczas
konklawe, które wybrało go do papiestwa, gdy to Cesarz Franciszek Józef,
za pośrednictwem kardynała arcybiskupa Krakowa, udzielił swego weta
wyborowi kardynała Mariana Rampolli del Tindaro, byłego sekretarza stanu
Leona XIII. W konstytucji Commissum, święty Pius X stwierdza, że to
domniemane prawo „weta”, potępione wcześniej przez jego poprzedników
Piusa VI (In eligendis), Grzegorza XV (Aeterni Patris), Klemensa XII
(Apostolatus officium) i Piusa IX (In hac sublimi, Licet per Apostolicas
i Consulturi) sprzeciwia się wolności Kościoła. Jego urząd, pisze święty
Papież, polega na pilnowaniu, aby „życie Kościoła było prowadzone w
sposób absolutnie wolny, oddaliwszy wszelką zewnętrzną interwencję, jak
tego chciał jego Boski Założyciel i czego bezwzględnie wymaga jego
nieziemska misja. Otóż, jeśli istnieje jakaś funkcja w życiu Kościoła,
która bardziej niż jakakolwiek inna wymaga tej wolności, trzeba bez
cienia wątpliwości uważać, że jest to ta, która dotyczy wyboru
rzymskiego Papieża. Przeto nie chodzi tu o członka, ale o całe ciało,
gdy mowa o głowie” (Grzegorz XV, Aeterni Patris). Wykluczenie
interwencji władz świeckich naturalnie zawiera wykluczenie wszelkiej
interwencji jakiejkolwiek osoby świeckiej: „Postanawiamy, że nie wolno
żadnej osobie, nawet głowom państw, pod jakimkolwiek pretekstem, stawać
na drodze czy mieszać się w sprawy najwyższej wagi dotyczące wyboru
rzymskiego Papieża”.

Jak widać, wykluczenie wszelkiej świeckiej interwencji uważane jest
przez św. Piusa X nie jako rozporządzenie przejściowe, ale jako coś
bezwzględnie koniecznego, by Kościół był taki, jakim go chciał jego
Założyciel, Jezus Chrystus.

To, co postanowił Kodeks prawa kanonicznego i św. Pius X w pełni zgadza
się z całą tradycją. Sam Kodeks odsyła do Corpus iuris canonici (dawne
prawo kościelne), w którym dekretalia Grzegorza IX (księga I, tytuł VI,
De electione et electi potestate) przewidują nieważność wyboru
dokonanego przez świeckich: rozdział 43 przytacza IV Sobór Laterański z
1215 r. (konstytucja XXV: „Kto przyjmie swój własny wybór dokonany jako
nadużycie przez władzę świecką, przeciwko wolności kanonicznej, traci
wybór i staje się niezdolnym do bycia wybranym…”); w rozdziale 56
przytoczony jest dokument Grzegorza IX z 1226 r., którym ogłoszono
nieważność wyboru biskupa dokonanego przez świeckich i kanoników, według
zwyczaju nazwanego raczej „zepsuciem” (corruption).

Moglibyśmy przytoczyć w tym temacie inne dokumenty kościelne, do których
zaliczać można różne sobory ekumeniczne: drugi Sobór Nicejski z 787 r.
(DS 604), drugi Konstantynopolitański z 870 r. (DS 659), pierwszy Sobór
Laterański z 1123 r. , przeciwko inwestyturom świeckich (DS 712)…

Jak w przeszłości Kościół musiał bronić swej wolności przeciwko wpływowi
książąt w elekcjach, wraz z Rewolucją musiał się bronić przed
demokratycznym mniemaniem o wybieraniu biskupów przez lud. W tym
kontekście Pius VI, w breve Quod aliquantulum z 10 marca 1791 r.,
potępił Konstytucję Cywilną Kleru przegłosowaną przez Zgromadzenie
Narodowe. Nie przypadkowo Papież Braschi wskazywał na związek między
decyzjami francuskich rewolucjonistów w tej materii a najstarszymi
błędami Wyklifa, Marsyliusza z Padwy, Jana z Jandun i Kalwina (cf.
Nauczanie papieskie, Kościół, nry 81-82 i Pius VI, Ecrits sur la
Révolution française [Pisma o Rewolucji francuskiej], wyd. Expéditions
Pamphiliennes, ss. 16-20).

Jaka jest zatem wartość uczestnictwa ludu w niektórych dawnych
elekcjach? Przypomina to znowu Journet: „W przeszłości w elekcjach
brali, z różnego tytułu: kler rzymski (z tytułu, który wydaje się być
pierwszy i bezpośredni), lud (ale tylko o tyle, o ile udzielał swej
zgody i przyzwolenia dla wyboru dokonanego przez kler), książęta świeccy
(czy to w sposób dozwolony, po prostu udzielając swej zgody i poparcia
dla wybranego; czy to w sposób będący nadużyciem, zakazując, jak to
zrobił Justynian, by wybrany został konsekrowany przed zatwierdzeniem
przez cesarza), wreszcie kardynałowie, którzy są pierwszymi spośród
kleru rzymskiego, tak więc dziś elekcja papieża powierzona jest znowu
klerowi rzymskiemu” (op. cit., s. 977)[xv].

Zatem, dla ludu wiernego tylko głos doradczy czy aprobujący. Powodem
tego jest dogmatyczne wymaganie oparte na rozróżnieniu i
podporządkowaniu, które w Kościele zachodzi między klerem i wiernymi,
które to rozróżnienie jest z prawa boskiego. To, między innymi,
przypomina teolog rzymski, kardynał Mazzella:

„Po trzecie, z tych samych dokumentów wynika zarówno rozróżnienie między
duchownymi i świeckimi, jak i fakt, że hierarchia ustanowiona w stanie
duchownym jest z prawa boskiego; wskutek tego [wynika] też, że z tego
samego prawa boskiego forma demokratyczna jest wykluczona z rządu
Kościoła. Ta forma demokratyczna zachodzi wtedy, gdy najwyższa władza
znajduje się w ludzie; nie w znaczeniu tego, że cały lud rozkazuje i
rządzi w akcie, co jest niemożliwe; ale w tym znaczeniu, że – jak mówi
Bellarmin (De Rom. Pont., ks. I, roz. VI) – tam, gdzie panuje ustrój
ludowy, rządzący ustanawiani są przez sam lud i otrzymują odeń władzę1;
nie mogąc samemu ustanawiać prawa, lud musi przynajmniej ustanowić
przedstawicieli, którzy robią to w jego imieniu’. Ale, zakładając
hierarchię z boskiego ustanowienia w stanie duchownym, to jej, a nie
całemu ludowi władza Chrystusowa została przekazana. A wobec tego, z
ustanowienia Chrystusowego prawo obierania rządzących nie jest w ludzie,
i ci [rządzący] nie rządzą Kościołem w imieniu ludu. Dla lepszego
zrozumienia tego, zauważmy:

1) Jak mówi Bellarmin (De mem. Eccl., ks. I, roz. II), ‘w ustanawianiu
biskupów zawarte są trzy rzeczy: wybór, wyświęcenie i powołanie czyli
misja; wybór nie jest niczym innym, jak obraniem określonej osoby na
urząd kościelny; wyświęcenie jest świętą ceremonią, poprzez którą, za
pośrednictwem określonego rytu, przyszły biskup zostaje namaszczony i
konsekrowany; misja czyli powołanie udziela jurysdykcji, i mocą samego
faktu czyni pasterza i dostojnika’.

2) Również wybieranie, proszenie o świadectwo i dawanie świadectwa są
rzeczami bardzo różnymi. Otóż, ten, kto daje świadectwo na czyjąś
korzyść lub prosi, by ktoś został wybrany, nie udziela mu prawa do
otrzymania godność. Odgrywa tylko rolę osoby, która pochwala i prosi.
Ten zaś, kto wybiera, kanonicznie wzywa do godności i udziela
prawdziwego prawa do otrzymania jej […]”.[xvi]

Podsumowując, w kościelnych elekcjach lud może poświadczać o cechach
danego człowieka (testimonium reddere) i prosić o jego wybór (petere),
ale absolutnie nie może głosować w kanonicznej elekcji, a zatem wybrać
kandydata na urząd kościelny udzielając mu prawa do otrzymania – jako
osobie wybranej – tego urzędu. Wniosek ten opiera się na zasadzie, która
należy do wiary i woli Pana Jezusa: to jest, fakt, że Kościół nie jest
społecznością demokratyczną, ale hierarchiczną (a nawet
monarchiczną)[xvii], opartą na rozróżnieniu – z prawa boskiego – między
klerem a świeckimi. „Tradycjonaliści”, którzy osobom nienależącym do
hierarchii w porządku jurysdykcji, a nawet zwykłym wiernym, przypisują
władzę wybierania aż po Papiestwo, są paradoksalnie zarażeni herezją
Kościoła demokratycznego, która jest bardzo rozpowszechniona wśród
„modernistów” w stylu „społeczności podstawowych” czy „Kościół to my”.

Kler rzymski i wybór Papieża


Po elekcji Papieża kardynałowie składają hołd Wikariuszowi Chrystusa
(tu: Piusowi XII)

Wykluczyliśmy z władzy wybierania Papieża świeckich i biskupów bez
jurysdykcji (tym bardziej więc zwykłych kapłanów). Pozostaje nam
przyjrzeć się szczególnemu podmiotowi prawa wybierania Papieża: klerowi
rzymskiemu. Jeśli „władza wybierania Papieża przynależy, z samej natury
rzeczy, a zatem z prawa boskiego – pisze na s. 977 Journet – do Kościoła
branego ze swą głową, konkretny sposób przebiegu elekcji, mówi Jan od
św. Tomasza, nie został nigdzie opisany w Piśmie św.: to zwykłe prawo
kościelne określa osoby, które w Kościele mogą w sposób ważny dokonać
elekcji”.

Obecne prawo kościelne (które jest takie od 1179 r.) przewiduje, że
tylko kardynałowie mogą ważnie wybrać Papieża. W ten sposób utrzymana
jest najstarsza tradycja kościelna, wedle której biskup wybrany jest
przez swój kler i biskupów okolicznych. Kardynałowie są bowiem głównymi
członkami kleru rzymskiego (diakonami i kapłanami), razem z biskupami
pogranicznych diecezji, zwanych suburbikarnymi (którzy również są
kardynałami). Kajetan pisze, że rzeczą normalną by Papież wybierany był
przez swój kościół, który jest kościołem rzymskim i Kościołem
powszechnym, bowiem Papież jest Biskupem Rzymu i Biskupem Kościoła
katolickiego (nr 746). Kajetan przewiduje nawet, że „gdyby wszyscy
kardynałowie umarli, bezpośrednim ich następcą [we władzy wybierania
Papieża] jest Kościół rzymski, przez którego wybrany został [Papież
święty] Linus, według naszej wiedzy, przed pojawieniem się
jakiegokolwiek rozporządzenia ludzkiego” (nr 745). „Kościół rzymski”
bowiem „reprezentuje Kościół powszechny we władzy wyborczej” (nr 746).
Jak to uczyniliśmy w przypadku „Kościoła powszechnego”, musimy i tu
zadać sobie pytanie, kim są członkowie „Kościoła rzymskiego”, którzy
mogliby wybrać Papieża, gdy brak kardynałów, którzy są głównymi
członkami tego Kościoła rzymskiego. Kajetan wyjaśnia (nr 202): to, że
wybór leży w gestii takiego czy innego diakona lub kapłana rzymskich
kościołów, zwanych kardynałami, a nie innych (jak na przykład kanoników
watykańskich czy laterańskich), czy takiego czy innego biskupa
suburbikarnego, a nie innych, jest rozporządzeniem kościelnego prawa
pozytywnego, a nie prawa boskiego. Kościół nie może zmienić tych
rozporządzeń prawa kościelnego (nr 202), ale w przypadku śmierci
wszystkich kardynałów można zakładać, że inni członkowie rzymskiego
kleru mogliby wybrać swego własnego biskupa. Oczywiste jest, że aby być
członkiem rzymskiego kleru nie wystarczy być urodzonym w Rzymie lub tam
mieszkać! Trzeba być inkardynowanym w diecezji i prawdopodobnie posiadać
urzędową posługę duszpasterską ludu rzymskiego lub sąsiednich diecezji.
Łatwo zdać sobie sprawę, że nawet w tym przypadku nie wiadomo, kto
konkretnie mógłby móc czy chcieć wybrać Papieża, jako że kler rzymski
(proboszczowie, biskupi pograniczni, etc.) są obecnie w komunii z Janem
Pawłem II.

Papież nie może być bezpośrednio wyznaczony przez Niebo (ponieważ Bóg
tego nie chce)


Koronacja Piusa XII 12 marca 1939 r. (P. Pfister, Pages de Rome
Immortelle, Arthaud, 1954, s. 144)

Wobec tak poważnej sytuacji, w której znajduje się Kościół i która
doprowadziła do pozbawienia [go] Autorytetu, niektórym wydało się, że
rozwiązanie musi przyjść ze strony nadzwyczajnej interwencji Bożej. Ta
myśl opiera się na intuicji prawdziwej: historia i Kościół są w rękach
Bożych i „nic nie jest dla Boga niemożliwe” (Łk. I, 37). Wśród nich
niektórzy myślą o interwencji Enocha i Eliasza, utożsamionych (błędnie,
według mnie) z dwoma świadkami Apokalipsy. Inni wysunęli hipotezę, że
Jan Apostoł dalej żyje. Jeszcze inni wyobrażają sobie papieską elekcję
dokonaną bezpośrednio przez Chrystusa i przez Apostołów Piotra i
Pawła[xviii]. I nie brak ludzi, którzy opublikowali proroctwa świętych
sprzyjające tej opinii[xix].

Bp Guérard des Lauriers, w wywiadzie udzielonym „Sodalitium” (nr 13, s.
22) stwierdza odnośnie sedewakantyzmu całkowitego: „Osoba fizyczna lub
moralna, która w Kościele ma prawo ogłosić całkowity wakat Stolicy
Apostolskiej jest tożsama z tą, która w Kościele ma prawo doprowadzić do
obsadzenia tejże samej Stolicy Apostolskiej. Kto obecnie ogłasza: ‘Abp
Wojtyła nie jest w ogóle papieżem [nawet MATERIALITER]’ musi: albo
zwołać Konklawe [!] albo pokazać listy uwierzytelniające, które go
bezpośrednio ustanawiają Legatem Pana Naszego Jezusa Chrystusa [!!]”
(cały wywiad po polsku – przyp. tłum.). Wykazaliśmy już niemożliwość,
rebus sic stantibus, zwołania konklawe. Zobaczmy w tym rozdziale, czy
możliwe jest, by pojawił się ktoś z listami uwierzytelniającymi, które
ustanawiają go legatem Jezusa Chrystusa czyli Jego Wikarym.

Poza faktycznym nieprawdopodobieństwem podobnego wydarzenia,
podkreślonym przez użycie dwóch wykrzykników przez bpa Guérard po
przedstawieniu tej hipotezy, wydaje mi się, że bp Sanborn udzielił
prawidłowej odpowiedzi odnośnie jego teologicznej możliwości:

„Drugie rozwiązanie proponowane przez totalistów to wybór następcy przez
samego Chrystusa za pośrednictwem cudownej interwencji. Gdyby Pan Jezus
dokonał czegoś takiego, a oczywiście mógłby, człowiek, którego by wybrał
z pewnością byłby Jego Wikariuszem na ziemi, ale nie byłby następcą św.
Piotra. Apostolskość zostałaby utracona, ponieważ taki człowiek nie
mógłby wykazać nieprzerwanej ciągłości prawowitej sukcesji od św.
Piotra. Przeciwnie, jak św. Piotr, byłby wybrany przez Chrystusa. W
rzeczy samej Pan Jezus założyłby nowy Kościół.

P. Ale czy Pan Jezus nie byłby prawowitym wyborcą? Dlaczego nie mógłby
wybrać Papieża, który byłby jednocześnie następcą św. Piotra?

O. Tak, oczywiście, Pan Jezus mógłby wybrać Papieża, dokładnie tak, jak
wybrał św. Piotra. Ale boska interwencja, w rodzaju tej, którą
wyobrażają sobie totaliści, sprowadzałaby się do nowego publicznego
objawienia, co jest niemożliwe. Wszelkie publiczne objawienie zostało
zakończone wraz ze śmiercią ostatniego apostoła. To jest prawda wiary.
Wszelkie objawienia, które wydarzyły się po śmierci ostatniego apostoła
należą do kategorii objawień prywatnych. Zatem w systemie totalistycznym
prywatne objawienie miałoby ujawnić tożsamość Papieża.

Nie trzeba mówić, że takie rozwiązanie niszczy widzialność Kościoła
katolickiego, jak również jego porządek prawny (legality), a samo
istnienie Kościoła katolickiego uzależnia od widzących (seers). Nie
trzeba też mówić, że otwiera papiestwo na lunatyczny świat
aparycjonistów.

Właściwym celem Kościoła jest przedstawianie światu objawienia boskiego.
Gdyby mianowanie Papieża, który jest tym właśnie, który przedstawia
objawienie, miało brać się z prywatnego objawienia, cały system by się
rozsypał. Wówczas najwyższą władzą w Kościele byłby widzący, który by
wybierał lub usuwał Papieży. I nie byłoby żadnego autorytatywnego
sposobu określenia, czy widzący jest mistyfikacją, czy nie. W
ostatecznym rozrachunku akt wiary każdego byłby zależny od prawdziwości
jakiegoś widzącego.

Jest raczej tak, że Kościół katolicki jest społecznością widzialną i
posiada życie prawne. Pan Jezus jest Niewidzialną Głową Kościoła.
Kościół nie mógłby twierdzić, że jest widzialny, gdyby wybór jego
hierarchii był dokonywany przez osobę niewidzialną, nawet przez samego
Pana Jezusa.

Ale nawet gdybyśmy na chwilę przyjęli tę możliwość, dalej musimy
stwierdzić, że wybór Pana Jezusa nie ustanowiłby prawowitego następcy
św. Piotra. Prawowita sukcesja odbywa się podług wymogów prawa
kościelnego lub przyjętego zwyczaju. Ale sukcesja przez boską
interwencję nie należy do żadnego z tych sposobów. Nie byłby zatem
prawowitym następcą św. Piotra”[xx].

Pan Jezus mógłby więc („mocą absolutną”) wybrać nowego Papieża, ale
nigdy tego nie zrobi[xxi] (jest to niemożliwe „mocą przyporządkowaną”2),
ponieważ to On sam postanowił, że Jego Kościół, oparty na Piotrze,
będzie niezniszczalny (indéfectible): „bramy piekielne nie przemogą go”.
A ta prawda o niezniszczalności Kościoła stanowi istotny powód tego, co
utrzymujemy w tytule następnego rozdziału.

Kościół nie może pozostać całkowicie pozbawiony wyborców Papieża

Sobór Watykański I uroczyście zdefiniował:

„Gdyby zatem ktoś mówił, że nie wskutek ustanowienia samego Chrystusa,
czy na mocy prawa Bożego, św. Piotr na zawsze ma następców w prymacie
nad Kościołem powszechnym, czy że Papież rzymski nie jest następcą św.
Piotra w tym prymacie, niech będzie wyklęty.” (DS 3058, Konst. dogm.,
Pastor Aeternus, kanon rozdziału II).

To, że „zawsze” będzie następca Piotra jest więc prawdą wiary; prawda ta
stanowi istotną część prawdy dotyczącej niezniszczalności Kościoła:
gdyby Kościół był pozbawiony Papieża, nie istniałby w takim sposób, w
jaki ustanowił go Jezus. Wracając do kard. Kajetana, „Christus Dominus
statuit Petrum in successoribus perpetuum: Pan Jezus postanowił, (by)
Piotr (był) wieczny w swych następcach” (nr 746).

Naturalnie definicja ta nie może być rozumiana w tym znaczeniu, że
zawsze, w każdej chwili, w akcie, na Stolicy Piotrowej zasiadał będzie
Papież: podczas wakatu Stolicy (na przykład między śmiercią jednego
Papieża a wyborem jego następcy) tak się nie dzieje. W jakim więc
znaczeniu trzeba rozumieć watykańską definicję?

Znowu Kajetan nam to wyjaśnia – uprzedzając pytanie – „impossibile est
Ecclesiam relinqui absque Papa et potestate electiva Papae: niemożliwe
jest, by Kościół został pozostawiony bez Papieża i bez władzy wyboru
Papieża” (nr 744). Wobec tego, podczas wakatu Stolicy Apostolskiej musi
w jakiś sposób pozostać osoba moralna, która może wybrać
Papieża:„papatus, secluso Papa, non est in Ecclesia nisi in potentia
ministraliter electiva, quia scilicet potest, Sede vacante, Papam
eligere, per Cardinales, vel per seipsam in casu: Papiestwo, bez
Papieża, znajduje się w Kościele tylko w możności służebnie wyborczej,
bowiem [Kościół] może, podczas wakatu Stolicy, wybrać Papieża za
pośrednictwem kardynałów, lub, w okolicznościach (przypadkowych),
sam”[xxi].

Jest więc absolutnie konieczne, by podczas wakatu Stolicy Apostolskiej
trwała dalej możliwość wyboru Papieża: wymagają tego niezniszczalność i
apostolskość Kościoła[xxii].

Wybór Papieża w obecnej sytuacji Kościoła

Jest to właśnie zarzut wysuwany przez abpa Lefebvre’a wobec
sedewakantystów i powtórzony przez ks. Scotta przeciwko bpowi
Pivarunasowi. Zarzut, rzecz jasna, nie może obalić dowodzenia i bp
Pivarunas ma rację – a ks. Scott się myli – co do faktu, że Stolica
Apostolska obecnie wakuje. Ale widzieliśmy, że choć sedewakantyzm
simpliciter jest w stanie wykazać wakat Stolicy Apostolskiej, nie może,
jednakże, wyjaśnić w jaki sposób po dziś dzień trwa władza wyboru
następcy. Wśród tych wszystkich różnych prób wyjaśnienia omówionych do
tej pory żadna nie dochodzi do wniosku pewnego: ani zwykli wierni, ani
zwykli kapłani, ani nawet biskupi nierezydencjalni nie mogą wybierać
Papieża. Z drugiej strony, w perspektywie ściśle sedewakantystycznej
obecnie nie ma już ani katolickich kardynałów, ani katolickich biskupów
rezydencjalnych, bowiem ci wszyscy, którzy istnieją, przylgnęli do
„Kościoła soborowego”, przez co formalnie stali się heretykami.

Jedyne możliwe rozwiązanie tej trudności podaje, według nas, teza zwana
z Cassiciacum, wyłożona przez ojca Guérard des Lauriers, teza, którą
sedewakantyści uporczywie odrzucają nie zdając sobie sprawy, że jest ona
jedyną, która naprawdę pozwala bronić tezy o wakacie Stolicy
Apostolskiej.

Według tej tezy, w obecnej sytuacji autorytetu w Kościele, władza wyboru
Najwyższego Pasterza nadal trwa w Kościele, nie w akcie, formalnie, ale
w możności, materialnie, i to wystarcza, aby zapewnić ciągłość Sukcesji
Apostolskiej i zabezpieczyć niezniszczalność Kościoła.

Na chwilę obecną wybór Papieża jest niemożliwy, i dlatego, że Stolica
Apostolska jest jeszcze zajmowana materialnie i legalnie przez Jana
Pawła II, i dlatego, jak wykazaliśmy w tym artykule, że nie ma, w akcie,
wyborców zdolnych do wszczęcia takiej elekcji.

Elekcja jest jednak możliwa w możności, z jednej strony ponieważ z
zasady nie może być inaczej, jak widzieliśmy, z drugiej strony dlatego,
że faktycznie wyborcy kanonicznie uprawnieni do wyboru Papieża istnieją
materialnie. Według tezy, istotnie, kardynałowie kreowani przez
„papieży” materialiter zachowują władzę wybierania Papieża, podobnie jak
biskupi mianowani przez „papieży” materialiter na stolice biskupie
zajmują je materialnie i mogliby, gdyby powrócili do publicznego i
integralnego wyznania Wiary, być wyborcami Papieża przy braku
kardynałów. Sam „papież”, który tylko materialnie zajmuje Stolicę
Apostolską, mógłby, potępiwszy wszystkie błędy i wyznawszy integralnie
Wiarę, zostać Papieżem formalnie ze wszystkimi tego skutkami. Jak widać,
teza z Cassiciacum odpowiada na zarzuty wysunięte przeciwko
sedewakantyzmowi przez „modernistów” i przez „lefebrystów”, podczas gdy
inne tezy sedewakantystyczne nie są do tego zdolne. Co do dowodzenia
tego punktu tezy, odsyłamy Czytelnika do tego, co już w tym temacie
napisaliśmy[xxiii].

Obowiązek katolików

Doszedłszy do końca tego, oczywiście skrótowego, wykładu sprawy elekcji
Papieża możemy wyciągnąć kilka wniosków.

Co jest obecnie obowiązkiem katolików? Przede wszystkim zachowanie
wiary. Ten obowiązek (zachowania wiary) zakłada (w sobie) bezpośrednio
inny: obowiązek nieuznawania „autorytetu” Jana Pawła II i Soboru
Watykańskiego II. Uznanie „autorytetu” Jana Pawła II i Soboru
Watykańskiego II pociąga bowiem za sobą przystąpienie do ich nauczania,
które stoi, w niektórych punktach, w sprzeczności z wiarą katolicką
nieomylnie określoną przez Kościół.

Ale zwykły katolik nie może pójść dalej i nie wolno mu. To nie w gestii
zwykłego wiernego (ani nawet kapłanów czy biskupów bez jurysdykcji) leży
ogłoszenie, z autorytetem, oficjalnie i legalnie, wakatu Stolicy
Apostolskiej i przystąpienie do wyboru autentycznego Papieża. Lecz
obowiązkiem katolika jest modlitwa i praca, każdego na swoim miejscu i
wedle swych kompetencji, aby ta oficjalna deklaracja – dokonana przez
kolegium kardynałów albo niedoskonały sobór powszechny – stała się
możliwa. Tragedia naszej epoki – która determinuje powagę obecnego
kryzysu – polega właśnie na tym fakcie, że żaden członek hierarchii nie
wypełnił do tej pory tej roli. Obecnie wydaje się niemożliwym, by
biskupi czy kardynałowie potępili soborowe błędy i by postawili okupanta
Stolicy Apostolskiej w sytuacji, w której sam potępiłby te błędy, a w
przeciwnym razie został ogłoszony formalnym heretykiem (a zatem i
złożonym, również materialnie, ze Stolicy Apostolskiej). Ale,
przypomnijmy, to, co dla ludzi niemożliwe, możliwe jest dla Boga. A w
tym, co dotyczy tej sprawy, wiemy, że Bóg nie może opuścić Swojego
Kościoła, bowiem bramy piekielne nie przemogą go i będzie z nim aż do
skończenia świata.

Dodatek

Pozostają dwa problemy, również związane z kwestią wyboru Papieża, które
bezpośrednio nie dotyczą tej kwestii (możliwości wyboru Papieża przy
obecnym stanie rzeczy): problem pewności co do ważności wyboru z powodu
pokojowej akceptacji tej elekcji Papieża przez Kościół oraz problem
świętości elekcji. Journet mówi o tym w przytaczanym dziele. Ja też
powiem na ten temat kilka słów, bowiem znajdują się tu dwa argumenty
mogące służyć za zarzuty przeciwko naszemu stanowisku (formalnego wakatu
Stolicy Apostolskiej).

Pokojowa akceptacja jako pewność ważności wyboru Papieża

Elekcja, nawet elekcja Papieża, może być nieważna albo wątpliwa. Za
Janem od św. Tomasza ten sam Journet nam przypomina (Wybór Papieża. V.
Ważność i pewność elekcji). „Kościół – pisze Journet – posiada prawo
wyboru papieża, a zatem i prawo, by z pewnością znać osobę wybranego.
Póki trwa wątpliwość co do elekcji a milczące przyzwolenie Kościoła
powszechnego nie uzupełniło możliwych wad elekcji, nie ma papieża, papa
dubius, papa nullus. W istocie, jak zauważa Jan od św. Tomasza, póki
pokojowa i pewna elekcja nie jest jawna, elekcję zważa się za nadal
trwającą” (s. 978). Jednakże, wszelka niepewność co do ważności wyboru
znika wraz z pokojową akceptacją elekcji dokonaną przez Kościół
powszechny: „Pokojowa akceptacja Kościoła powszechnego łączącego się
wówczas z danym wybranym jako z głową, której się podporządkowuje, jest
aktem, w którym Kościół obiera swoje przeznaczenie. Jest to więc akt sam
z siebie nieomylny i jako taki jest bezpośrednio poznawalny. (Jako
skutek tego i za pośrednictwem tego wyjdzie na jaw, że wszystkie
wymagane uprzednio warunki ważności wyboru zostały spełnione)” (ss,
977-978). To, co twierdzi Journet znajduje się u prawie wszystkich
teologów.

Doktryna ta zawiera bardzo poważny zarzut przeciwko wszelkiemu
sedewakantyzmowi (włącznie z naszą tezą). Ks. Lucien nie ukrywał tej
trudności, gdy pisał: „Nie odpowiadając na naszą argumentację, niektórzy
oświadczają, że [nasza teza] jest z pewnością błędna, bowiem jej
wniosek, według nich, sprzeczny jest z wiarą lub jest przynajmniej
bliski herezji. Przypominają bowiem, że prawowitość Papieża jest faktem
dogmatycznym i dodają, że nieomylnym znamieniem tej prawowitości jest
przylgnięcie Kościoła powszechnego. Otóż, jak zauważają, przez wiele lat
po 7 grudnia 1965 r. [dacie, od której Paweł VI na pewno nie był
formalnie Papieżem], nikt publicznie nie kwestionował, w Kościele,
prawowitości Pawła VI. Niemożliwe jest więc, wnioskują, by przestał być
prawowitym Papieżem tego dnia, bowiem Kościół powszechny dalej go
uznawał. Ci adwersarze stwierdzają również, że nadal, dziś, Kościół
powszechny trzyma się Jana Pawła II – bowiem żaden członek hierarchii
nauczycielskiej nie oskarżył go: otóż to ta hierarchia (ciało biskupów
rezydencjalnych zjednoczonych z Papieżem) reprezentuje autentycznie
Kościół powszechny”[xxiv]. Odsyłam Czytelnika do doskonałej odpowiedzi,
której na ten zarzut udziela ks. Lucien. Z jednej strony, przypomina, że
konstytucja Cum ex apostolatus Papieża Pawła IV – która nawet jeśli nie
ma już wartości prawnej, pozostaje ciągle aktem magisterium – naucza
doktryny przeciwnej (teza pokojowej akceptacji Kościoła jako pewny dowód
ważności elekcji jest więc tylko opinią teologiczną). Zresztą,
podkreśla, że ta opinia opiera się na fakcie, iż niemożliwe jest, by
cały Kościół trzymał się fałszywej reguły wiary, trzymając się
fałszywego papieża: byłoby to w sprzeczności z niezniszczalnością
Kościoła. Otóż, w naszym przypadku, wśród tych, którzy uznają
prawowitość Pawła VI i Jana Pawła II jest wielu, którzy nie przystają do
soborowych nowinek. De facto nie uznają Pawła VI i Jana Pawła II jako
reguły wiary i zatem, ciągle de facto, nie uznają ich prawowitości (cf.
ss. 108-111). W skrócie, fakt, że liczni katolicy, domyślnie czy jawnie
(„implicitement ou explicitement”) nie przyjęli Soboru Watykańskiego II
odbiera tezie pokojowej akceptacji Kościoła jej siłę dowodzenia co do
prawowitości tego, który promulgował Sobór.

Świętość elekcji

Jeśli poprzedni zarzut jest rzeczywiście poważny, zarzut oparty na
świętości wyboru nie jest taki w ogóle. Ale ponieważ wielu wiernych
wysunęło go wobec mnie, wydaje mi się, że trzeba odpowiedzieć, samymi
słowami Journet. Wielu ludzi bowiem błędnie wierzy, że to Duch Święty
stanowi gwarancję elekcji, udzielając natchnienia kardynałom i z tego
powodu elekt konklawe miałby być wybrany bezpośrednio przez Boga.
Journet przypomina, że gdy mówi się o świętości papieskiej elekcji,
„Słowa te nie oznaczają tego, że elekcja papieża zawsze odbywa się z
pomocą nieomylnej asystencji, bowiem istnieją przypadki, gdy to wybór
jest nieważny albo pozostaje wątpliwy, lub trwa w zawieszeniu. Nie
oznacza to też, że z konieczności najlepszy człowiek został wybrany.
Oznacza to, że jeśli wybór został dokonany ważnie (co, samo w sobie,
zawsze jest czymś dobrym), nawet gdy jest skutkiem intryg i
nieszczęsnych interwencji (ale wówczas to, co jest grzechem, pozostaje
grzechem wobec Boga), zachodzi pewność, że to Duch Święty, ponad
papieżami, czuwa w sposób szczególny nad swym Kościołem, używając nie
tylko dobra, ale również zła, którego się mogą dopuścić, to Bóg mógł
chcieć, lub przynajmniej pozwolił na ten wybór tylko dla celów
duchowych, których dobroć lub dobro okaże się niekiedy niezwłocznie w
biegu dziejów, lub pozostanie tajemnicą aż do objawienia się ostatniego
dnia. Ale są to tajemnice, które tylko wiara może przeniknąć” (ss.
978-979). W skrócie, Opatrzność Boża czuwa w bardzo szczególny sposób
nad Kościołem, ale nie przeszkadza to, by elekcja Papieża była niekiedy
nieważna, wątpliwa lub, nawet jeśli była ważna, by padła na osobę mniej
godną tego urzędu niż inną. Podczas ostatnich konklawe Bóg mógł więc
pozwolić, dla nieprzenikalnych powodów, by wybrane zostały osoby, które
obiektywnie nie miały habitualnej woli zabiegania o dobro i cel Kościoła
i wskutek tego, pozostając elektami konklawe („papieżami” materialiter),
postawili i dalej stawiają przeszkodę na drodze otrzymania, ze strony
Boga, boskiej asystencji i władzy papieskiej (nie są „papieżami”
formaliter), władzy, która bez tej przeszkody zostałaby udzielona
elektowi konklawe, który rzeczywiście przyjmie wybór.

Przypisy:

[i] Otrzymać można List Pro grege pisząc na następujący adres: JE ks. bp
Marek A. Pivarunas, Mater Dei Seminary, 7745 Military Avenue, Omaha, NE
68034-3356, USA.

[ii] Piotr Scott tylko powtarza dwa zarzuty przyjęte już przez abpa
Lefebvre’a w 1979 r.: „Sprawa widzialności Kościoła jest zbyt konieczna,
by Bóg mógł obyć się bez niej przez dekady. Rozumowanie tych, którzy
stwierdzają nieistnienie Papieża stawia Kościół w sytuacji bez wyjścia.
Kto nam powie, gdzie jest przyszły Papież? Jak będzie mógł być
wyznaczony, skoro nie ma już kardynałów?”

[iii] O. O’Really był profesorem na Katolickim Uniwersytecie w Dublinie.

[iv] Bp Pivarunas nie podaje źródła cytatu z Journet. Chodzi o Excursus
VIII. Wybór papieża z dzieła Kościół Słowa Wcielonego (L’Eglise du Verbe
Incarné), tom I Hierarchia apostolska, s. 976. Wyd. Saint Augustin,
Saint-Just-la-Pendue, 1998. Pogrubiona czcionka jest od bpa Pivarunasa.

[v] Po zwołaniu Soboru Watykańskiego I, Pius IX, konstytucją apostolską
Cum Romanis Pontificibus z 4 grudnia 1869 r. powziął starania, by
dokładnie określić warunki wyboru papieskiego w razie gdyby umarł
podczas Soboru. Za przykładem Juliusza II (podczas piątego Soboru
Laterańskiego) jak i Pawła III oraz Piusa IV (przy okazji Soboru
Trydenckiego) ustalił, że wybór leży wyłącznie w gestii Kolegium
Kardynalskiego, wyraźnie wykluczając Ojców Soborowych (Enseignements
Pontificaux, Kościół, nr 326). Przepis ten został podtrzymany przez
Piusa X (Vacante Sede Apostolica, nr 28) i przez Piusa XII (Vacantis
Apostolicæ Sedis, z 8 grudnia 1945, nr 33). Przepis ten jest nie tylko
dyscyplinarny, ma również podstawę w odrzuceniu teorii
koncyliarystycznych.

[vi] Journet wyjaśnia: „W sytuacji, gdy przewidziane warunki stałyby się
niemożliwe do zastosowania, zadanie określenia nowych przechodzi na
Kościół przez dewolucję (dévolution), a słowo to ma być rozumiane, jak
zaznacza Kajetan (Apologia de comparata auctoritate papae et concilii,
cap. XIII, nr 745), nie w sensie ścisłym (w sensie ścisłym prawo przez
dewolucję przechodzi na władzę wyższą w przypadku niedbalstwa
podwładnego), ale w sensie szerokim, w znaczeniu wszelkiego przekazania,
również podwładnemu” (op. cit. ss. 975-976).

[vii] Tomasz de Vio, zwany Gaetano (Kajetan) od Gaety, miejsca swych
narodzin, 1468-1533, wstąpił do dominikanów w 1484 r., rozpoczął
nauczanie w 1493 r. Był Mistrzem Generalnym zakonu od 1508 do 1518 r.,
brał udział w piątym Soborze Laterańskim, mianowany na kardynała w 1517
r. W 1518 r. mianowany został na legata Stolicy Apostolskiej w celu
prowadzenia procesu przeciwko Lutrowi i pracował przy redakcji bulli
Leona X Exsurge Domine przeciwko herezjarsze. Został biskupem Gaety w
1519 r. i ponownie legatem, tym razem na Węgrzech, od 1523 do 1524 r.
Został pochowany w Rzymie, w kościele Santa Maria Sopra Minerva.
„Kajetan słynny jest ze swych klasycznych komentarzy całej Sumy
teologicznej św. Tomasza, komentarzy, z którymi pozostały związane i
jego imię, i jego nieskalana reputacja… Szczególnie przywiązany do
Stolicy Apostolskiej, Kajetan gruntownie i energicznie bronił jej
prerogatyw w swym słynnym traktacie De auctoritate Papae wraz z Apologią
tegoż traktatu, które zdławiły koncyliarystyczne zachcianki Pizy (1511
r.) i przygotowały z wyprzedzeniem potępienie błędu gallikańskiego. […]
Św. Robert Bellarmin określa go jako ‘człowieka nieprzeciętnej
inteligencji oraz nie mniejszej pobożności’” (Enciclopedia cattolica,
rubryka De Vio).

[viii] „Pierwsze dzieło, zatytułowane De comparatione auctoritatis Papae
et Concilii,zostało napisane przez kardynała Kajetana, który ukończył je
12 października 1511 r., w przeciągu dwóch miesięcy. Napisane zostało z
okazji schizmatyckiego soboru w Pizie, zorganizowanego wówczas przez
kilku kardynałów przeciwko Papieżowi Juliuszowi II. Oto powód, dla
którego autor usiłuje obalićtezy zwane gallikańskimi, utrzymywane od XV
wieku, od Soboru w Konstancji, a zwłaszcza tezę Ockhama i Gersona, wedle
której to sobór jest ponad Papieżem. Przeciwko (tej tezie) Kajetan
wykazuje […], że Papież, jako następca Piotra, cieszy się prymatem, to
jest, pełną i najwyższą władzą kościelną wraz ze wszystkimi
prerogatywami, które są z nią związane. Król Francji, Ludwik XII,
przedłożył do zbadania to dzieło Uniwersytetowi Paryskiemu, który
powierzył obronę [swego własnego stanowiska] młodemu i elokwentnemu
autorowi, Jakubowi Almain. Na dziełko napisane przez tegoż,
Deauctoritatae Ecclesiae, seu sacrorum Concilium eam representantem,
contra Thomam de Vio, Dominicanum (Paryż, Jean Granjon, 1512), Kajetan
odpowiedział innym dziełkiem, Apologia de comparata auctoritate Papae et
Concilii, ukończonym 29 listopada 1512 r.” (tłumaczenie nasze z łaciny,
z wprowadzenia o. Pollet OP do wznowionego wydania obu dzieł Kajetana,
wydanego przez Angelicum w Rzymie w 1936 r.).

[ix] „Examinata comparatione potestatis Papæ ad Apostolos ratione sui
apostolatus, comparanda modo est Papæ potestas Ecclesiæ universalis seu
Concilii universalis potestati, nunc quidem absolute, postmodum vero in
eventibus et casibus, ut promisimus. Et quoniam opposita iuxta se posita
magis elucescunt, afferam primo rationes primarias in quibus consistit
vis, quibus probatur Papam subesse Ecclesiæ seu Concilii universalis
iudicio. Et ne contigat sæpius Ecclesiam et Concilium iungere, pro eodem
sumantur, quoniam non nisi sicut repræsentans et repræsentatum
distinguuntur”.

[x] Mówimy „niedoskonały”, ponieważ gdy brak Papieża Sobór powszechny
jest właśnie niedoskonały (cf. De comparatione, nr 231, gdzie mowa jest
o Soborze w Konstancji, który zebrał się, by wybrać Marcina V) z racji
pozbawienia Głowy, która jako jedyna ma władzę zwołać, prowadzić i
potwierdzić Sobór ekumeniczny (kan. 222; Kajetan, op. cit., roz. XVI).
Przypominamy, że – według Kajetana – to do takiego niedoskonałego Soboru
powszechnego należy zadanie złożenia z urzędu heretyckiego Papieża (nr
230).

[xi] „Prałaci, którzy są na czele własnego terytorium, odrębnego od
wszelkiej diecezji z klerem i ludem są zwani Opatami lub Prałatami
„nullius” (czyli nie należącymi do żadnej diecezji…” (kan. 319). Prałaci
lub Opaci nullius muszą posiadać te same cechy (w znaczeniu dodatnich
cech charakteru – przyp. tłum.), jak te, których wymaga się od biskupa
(kan. 320 §2) i posiadają tę samą władzę zwyczajną i te same obowiązki,
co biskup rezydencjalny (kan. 323 §1), którego szaty i insygnia
liturgiczne noszą (kan. 325), nawet jeśli pozbawieni są znamienia
biskupiego (czyli sakry biskupiej – przyp. tłum.).

[xii] Inni opaci i przełożeni zgromadzeń kleryckich wyjętych, choć bez
jurysdykcji nad jakimś terytorium, posiadają jurysdykcję nad osobami
(ich własnymi podwładnymi) niezależnie od biskupa diecezjalnego. Są to
więc ordynariusze, nawet jeśli nie są ordynariuszami miejsca (kan. 198).
Również w tym przypadku kryterium uczestnictwa w soborze jest
jurysdykcja, a nie sakra biskupia.

[xiii] Wziąwszy pod uwagę to, że stanowisko to odrzuca sukcesję
materialną na stolicach biskupich, którą przyjmuje jednak sedewakantyzm
‘formaliter’, ale nie ‘materialiter’ ojca Guérard des Lauriers.

[xiv] Jak to już udowodniłem gdzie indziej (F. Ricossa, Les
consécrations épiscopales [Sakry biskupie], C.L.S. Verrua Savoia 1997),
Kościół naucza, że biskup otrzymuje jurysdykcję od Boga nie za
pośrednictwem sakry, lecz tylko za pośrednictwem Papieża, nawet jeśli
Sobór Watykański II naucza czegoś przeciwnego. Na nic jest wysuwanie
zarzutu przeciwko tej doktrynie niejednokrotnie nauczanej przez
magisterium zwyczajne, przez przytaczanie historycznych przykładów
elekcji (i sakr) biskupich podczas wakatu Stolicy Apostolskiej. Elekcje
te wykazują tylko to, że sakry biskupie – podczas wakatu – nie są
niedozwolone, ale nie wykazują, że wybrani cieszyli się jurysdykcją
biskupią, którą otrzymali, faktycznie, tylko wraz z potwierdzeniem ich
kanonicznego wyboru przez Papieża. Co nie oznacza, że nie mogli w dobrej
wierze uważać, iż posiadają jurysdykcję przed papieskim potwierdzeniem,
jako że doktryna, którą bronimy (według której jurysdykcja biskupia
bierze się od Papieża, a nie od sakry) została określona przez
magisterium w epokach późniejszych wobec tych historycznych faktów,
podczas gdy była dyskutowana jeszcze podczas Soboru Trydenckiego.
Zaznaczam, między innymi, że doktryna Kajetana dotycząca tego tematu –
również w tym był wiernym uczniem św. Tomasza – jest tą właśnie, którą
przypomnieliśmy (cf. nr 267).

[xv] Journet kończy odsyłając do Słownika teologii katolickiej
(Dictionnaire de théologie catholique), do rubryki „Wybór papieży”, dla
„historycznego wykładu różnych warunków, w których papieże byli
wybierani”. Korzystam z okazji, by zauważyć, jak rozczarowujący jest STK
w materii, którą właśnie omawiamy (a nie jest to jedyny przypadek).
Redaktor rubryki „Wybór papieży” ogranicza się rzeczywiście do
historycznego wykładu, pomijając jednak teologiczne i dogmatyczne punkty
widzenia, które są znacznie ważniejsze. Jest to punkt widzenia, który
wprowadził w błąd – przez pominięcie – wielu czytelników i badaczy.

[xvi] Kamil kard. Mazzella, De Religione et Ecclesia, Praelectiones
Scholastico-Dogmaticae, Rzym, 1880. Dziękuję biskupowi Sanbornowi, który
już lata temu zwrócił moją uwagę na ten cytat (podczas gdy cała wina za
błędy tłumaczenia spada na mnie).

[xvii] Cf. św. Pius X, Nauczanie papieskie, Ex quo nono, 26 XII 1910, DS
3555, gdzie potępiony jest błąd przeciwny, wyznawany przez wschodnich
schizmatyków. Niedawno temu Józef Ratzinger, prefekt Kongregacji
Doktryny Wiary, zanegował, że Kościół jest monarchią.

[xviii] Tak było w przypadku – między innymi – „widzącego” z Palmar de
Troya, Klemensa Domingueza, który miał być wybrany na Papieża
bezpośrednio przez Niebo po śmierci Pawła VI.

[xix] Na przykład wydawca Delacroix, który opublikował Widzenia
czcigodnej Elżbiety Canori Mora dotyczące interwencji świętego Piotra i
świętego Pawła na końcu czasów (Visions de la Vénérable Elisabeth Canori
Mora sur l’intervention de Saint Pierre et Saint Paul à la fin des
temps) i który przedstawia tę książkę jako potwierdzenie wniosków
książki ks. Paladino, Kościół zaćmiony? (L’Eglise éclipsée?),
opublikowanej przez tego samego wydawcę, gdzie poczyniona jest aluzja
(s. 274) do tych widzeń i innych proroctw.

[xx] Aby udzielić pełnej odpowiedzi, przytaczam odpowiedź biskupa
Sanborna udzieloną sedewakantystom, którzy z drugiej strony – domyślnie
lub wyraźnie – uważają konklawe jako możliwe rozwiązanie: „P. Dlaczego
totalizm nie jest właściwym (viable) rozwiązaniem?

O. Ponieważ pozbawia Kościół środków wyboru prawowitego następcy św.
Piotra. Ostatecznie niszczy apostolskość.

Totaliści próbują rozwiązać problem linii na dwa sposoby. Pierwszy to
konklawizm. Twierdzą, że Kościół jest społecznością, która ma
nieodłączne (inherent) prawo wyboru swoich przywódców. Zatem resztki
wiernych mogłyby się zebrać i wybrać Papieża. Nawet gdyby to zadanie
było kiedykolwiek wykonane, napotyka wiele problemów. Po pierwsze, kto
byłby prawnie wyznaczony do głosowania? W jaki sposób byliby oni prawnie
wyznaczeni do głosowania? Po drugie, na podstawie jakiej zasady katolicy
byliby zobowiązani uznać zwycięzcę takiego wyboru prawowitym następcą
św. Piotra? Konklawizm jest po prostu wymyślną nazwą dla rządu tłumu
(mob rule), gdzie ci, którzy krzyczą najgłośniej ciągną za sobą resztę
tłumu. Kościół katolicki nie jest tłumem, ale społecznością z
ustanowienia boskiego z zasadami i porządkiem prawnym (legality). Po
trzecie, i co najważniejsze, nie można po prostu skoczyć od
przyrodzonego prawa ludzi do wyboru stojących na czele rządu do ich
prawa wyboru Papieża. Kościół nie jest społecznością przyrodzoną, jaką
jest społeczność cywilna. Członkowie Kościoła nie mają żadnego
nieodłącznego przyrodzonego prawa wybrania Rzymskiego Papieża. Wybór
Rzymskiego Papieża został pierwotnie dokonany przez samego Chrystusa w
osobie św. Piotra, a potem sposób wyboru był ustalony przez prawo”. Bp
Donald J. Sanborn, „Wyjaśnienie tezy biskupa Guérard des Lauriers”
(tłumaczenie polskie całego tekstu – przyp. tłum.), 29 VI 2002. Aby
otrzymać kopię, należy zwrócić się do autora: Most Holy Trinity Seminary
2850 Parent Warren, Michigan 48092 USA;
bpsanborn@catholicrestoration.org.

[xxi] To, co powiedzieliśmy nie jest sprzeczne z tym, co napisał bp
Guérarddes Lauriers w tym samym wywiadzie, opublikowanym w numerze 13
„Sodalitium”: „Z racji braku M [tj. osoby moralnej, więc biskupów
rezydencjalnych uprawnionych do zwołania niedoskonałego soboru
powszechnego, na którym skierowano by napomnienia kanoniczne wobec Jana
Pawła II] żadnego rozwiązania ‘kanonicznego’! Sam Jezus przywróci
porządek w Kościele, w i poprzez Tryumf Swej Matki. I oczywiste będzie
dla wszystkich, że ratunek przyjdzie z Nieba” (s. 33) (polskie
tłumaczenie wywiadu – przyp. tłum.). Ta boska interwencja rzeczywiście
nie będzie sprzeciwiała się boskiej konstytucji Kościoła takiego, jakim
go ustanowił sam Jezus. Powrót biskupów i/lub „papieża” materialiter do
publicznego wyznania Wiary byłby (będzie) zresztą cudem w porządku
moralnym tak nadzwyczajnym, że będzie można go stawiać na równi z
nawróceniem św. Pawła. Jak się to stanie, nie wiemy.

[xxii] W tej materii Czytelnik będzie mógł z pożytkiem przeczytać to, co
napisał o. Goupil SI (Kościół, V wyd., Laval, 1946, ss. 48-49) i
komentarz do tego tekstu autorstwa B. Lucien (Obecna sytuacja autorytetu
w Kościele, Bruksela, 1985, s. 103, nr 132). Zob. także F. Ricossa, Ks.
Paladino i teza z Cassiciacum, Verrua Savoia, ss. 12-22).

[xxiii] B. Lucien, Obecna sytuacja autorytetu w Kościele, Bruksela,
1985, roz. X. D. Sanborn, De papatu materiali, Verrua Savoia, 2001.
Pismo „Sól ziemi” („Le sel de la terre”), w numerze 41, kontestuje
dowodzenie przeprowadzone przez biskupa Sanborna. Wrócimy do tego tematu
w następnym numerze.

[xxiv] B. Lucien, op. cit., s. 107.

Tłumaczył z języka francuskiego E. Ostrzyhomski. Źródło: pismo
„Sodalitium”, nr 54 z grudnia 2002 roku (wersja francuskojęzyczna), ss.
5-17. Artykuł również pojawił się na stronie IMBC. Literówki, głównie w
cytatach łacińskich, zostały poprawione. Przypisy tłumacza:

1) Kardynał Bellarmin, nie tylko w tym ustępie z De Romano Pontifice,
lecz również w De laicis (ks. III, roz. V), jak i Suarez (w De legibus,
ks. III, roz. VI) nie używają precyzyjnego języka, gdy mówią o władzy
najwyższej i jej przekazywaniu. Rozważają ten akt, natury moralnej, na
sposób aktu fizycznego i stąd wydawać być się mogło, że władza przez lud
przekazywana jest wybranemu przezeń władcy, co jest oczywiście fałszywe.
Otóż nawet w chwili wyboru piastuna władzy (autorytetu) wybierający nie
posiada władzy (autorytetu), więc go nie przekazuje, bo nie ma czego.
Wybierając wyznacza tylko piastuna władzy, a władza (autorytet) pochodzi
bezpośrednio od Boga. Cf. ks. Juliusz Meinvielle, Conceptión católica de
la política, Ediciones Dictio, Buenos Aires, Argentyna, 1974, s. 70.

2) Rozróżnienie na moc absolutną (potentia absoluta) i na moc
przyporządkowaną (potentia ordinata) jest klasyczne w teologii i dotyczy
istoty samego Boga. Św. Tomasz z Akwinu traktuje o tym temacie w Sumie
teologicznej I, q. 25 (o mocy Bożej), a. 5, w którym odpowiada na
pytanie, czy Bóg mógł uczynić to, czego nie uczynił. W odpowiedzi na
pierwszy zarzut (ad 1) Akwinata czyni rozróżnienie na potentia absoluta
i potentia ordinata.

Bóg, w swej wszechmocy nie jest ograniczony niczym, jest to właśnie
potentia absoluta, moc czy możność uczynienia wszystkiego, czego
rzeczywiście nie uczynił, ale mógł uczynić. Potentia ordinata określa
to, co Bóg uczynił zgodnie z porządkiem, który ustanowił, moc ordinata
jest przyporządkowana porządkowi ustanowionemu przez Boga, jest to moc
uporządkowana. Z jednej strony wszystko dzieje się wedle Jego wolnej
woli, zgodnie z potentia ordinata, z drugiej strony mogłoby się dziać
inaczej, z racji jego potentia absoluta. Jest to po prostu teologiczne
wyjaśnienie i pogodzenie mocy Bożej i wolności Bożej, nieograniczonej
porządkiem stworzonym, mogącej stworzyć coś innego, nawet lepszego, lecz
rzeczywiście działającej w zgodzie z
Powrót